Masakra w Halloween (2016)

Motyw clowna jest w horrorze tak oklepany, że stworzenie kolejnego pomalowanego antybohatera ociera się o masochizm. Od lat 70. powstało wiele postaci mniej lub bardziej przerażających. W latach 80. straszyły Mordercze klowny z kosmosu (1988), na początku lat 90 pojawił się Pennywise (It (1990)), a w drugiej dekadzie XXI wieku nastąpił powrót do straszenia po dekadzie clownów klasy C z tanich produkcji.

Mocnymi przykładami mogą być dwie części To (2017 i 19), Klaun (świetny i niedoceniony tytuł z 2014), filmy Roba Zombie (Dom 1000 trupów (2003), 31 (2016)) i przede wszystkim film Terrifier z 2016, w Polsce wydany jako Masakra w Halloween.

Głównym antybohaterem jest Art the Clown, morderca przebrany, jakże by inaczej, za clowna. I tu należy wspomnieć o jego charakteryzacji, która jest z jednej strony standardowa, jak na tego typu film, ale w połączeniu z genialną grą aktorską debiutującego Davida Howarda Thorntona sprawia, że czujemy bijące od niego zło. Art jest mizoginicznym zwyrodnialcem, który uwielbia mordować kobiety na bardzo wymyślne sposoby.

Nie poznajemy jego motywacji, nie ma w nim żadnychludzkich odczuć, lubi zadawać ból i eksperymentować z ludzkim ciałem, tudzież jego fragmentami. Żeby było jeszcze bardziej przerażająco, jest on clownem, który nie wypowiada ani jednego słowa. Reaguje na wszystko mimiką i gestami, widać, że doskonale się bawi mordując ludzi, bo nawet jak nikt na niego nie patrzy, nie wychodzi ze swojej roli.

Sceny śmierci są bardzo brutalne i często cięzko się je ogląda. Reżyser zdecydowanie sięgnął po środki, które nieczęsto pojawiają się w kinie. Efekty praktyczne dodają surowości i jeszcze bardziej podkręcają uczucie obcowania z czymś plugawym. Bo właśnie to słowo idealnie pasuje do wielu scen, które możemy obejrzeć. Nie jest to poziom August Underground (2001) czy innych horrorów uber-gore, ale mimo wszystko reżyser stąpa blisko granicy dobrego smaku.

Fabularnie nie ma tu nic poza typowym slasherem. Cała inwencja poszła w wymyślanie scen tortur i zabijania oraz w postać Arta. Wszystkie bohaterki są tępe i popełniają wszystkie błędy typowe dla nurtu, jakby miały jakąś listę do odhaczenia. Dialogi i gra aktorska pań i pobocznych panów też jest adekwatna do rodzaju filmu. Jednak po ukończeniu nie mam odczucia, że straciłem czas, tylko że dobrze się bawiłem i poznałem nowego clowna do kolekcji. No i czuję, że chyba muszę wziąć prysznic po takiej ilości brudu…

Oryginalny tytuł: Terrifer

Produkcja: USA, 2017

Dystrybucja w Polsce: vod.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *