Chyba najmniej lubianym przeze mnie okresem, jaki pojawia się w różnych tekstach kultury, jest okres II Wojny Światowej, szczególnie okupacji naszego kraju przez nazistów. Biorąc pod uwagę, że wydarzenia te miały miejsce stosunkowo niedawno i wciąż żyją ludzie, którzy poszkodowani zostali przez faszystowski cień, jaki rzucono na nas z Zachodu, budzi to we mnie stanowczo depresyjne nuty. Po prostu dość szybko utożsamiam się z ludźmi, którzy zmuszeni byli jakoś radzić sobie w tych najmroczniejszych kartach naszej historii.
Jednak moja naturalna ciekawość i chęć poznawania ważnych dla świata, w tym i Polski, elementów kultury od czasu do czasu kieruje mnie również w te rejony. Tak właśnie trafiłem na Zakazane piosenki z 1946 roku, pierwszy, pełnometrażowy film nakręcony w powojennej ojczyźnie i odnoszący się do świeżej jeszcze rany, jaką nazizm wyrządził Polsce. Nawet moja pełna lęków wrażliwość musiała ustąpić patriotycznemu obowiązkowi.
Akcja tej kanonicznej dla polskiej tkanki produkcji osadzona jest oczywiście w sercu Polski, Warszawie czasów nazistowskiej okupacji. Tę, poprzez szereg mniej lub bardziej powiązanych ze sobą etiud, poznajemy od jej zaczątków, przez tragiczną eskalację na wyzwoleniu przez Armię Czerwoną kończąc. Każda z tych miniatur to w zasadzie jedna z legendarnych, warszawskich piosenek z epoki, które nadają rytm poszczególnym historiom, splatając je w jeden utwór.
Utwór dość rwany muszę przyznać, bo choć jakiś tam trzon fabularny istnieje, na pierwszy rzut oka widać, że miała to być w swych założeniach mała, zupełnie niepowiązana ze sobą zlepka muzycznych antologii. Nijak to nie przeszkadza jednak w tym, co w filmie najważniejsze, a jest to ukazanie warszawskiej ulicy czasów okupacji. A to jest naprawdę przytłaczające i niewyobrażalne wręcz dla kogoś, kto urodził się w czasach pokoju. Dlatego też Zakazane piosenki powinny być obowiązkowym punktem na lekcjach historii, bo oddają tamte realia lepiej, niż zwały tekstu w książkach czy zawodzenie nauczyciela.
Niczym róże wyrosłe w betonie pełne dowcipu piosenki rozbrzmiewające na ulicach były nie tylko powiewem normalności dla dociśniętych butem nazizmu ludzi, ale również formą walki z okupantem. W końcu ich teksty nierzadko opowiadały o tym, co dzieje się na froncie, dawały rady, jak skutecznie omijać restrykcje okupanta czy zwyczajnie drwiły z niego, zagrzewając do walki. Protest songi? To byłoby umniejszanie faktom, że za zaśpiewanie piosenki ludzie ginęli rozstrzelani na ulicy bądź w komorach Oświęcimia.
Idąc za serwisiem culture.pl, „w 1948 roku film został przemontowany – nowa wersja kładła większy nacisk na okrucieństwa niemieckiej okupacji i wyzwoleńczą rolę Armii Czerwonej. Te ideologiczne zmiany miały jednak mały wpływ na popularność filmu, którego tajemnica polega raczej na umiejętnym wykorzystaniu dobrze znanych, swojskich melodii, stanowiących wspólną część kulturowej świadomości Polaków. To założenie znalazło wyraz w czołówce filmu, gdzie wyrażone zostaje przekonanie, że „bohaterem tego filmu jest piosenka, naiwna, nieskomplikowana, prawdziwa”*.
I to może być coś, co współczesnym patriotom może stanąć kością w gardle, bo jak to tak film wychwalający Armię Czerwoną? Jednak bądźmy realistami, gdyby nie właśnie Armia Czerwona, zapewne wciąż bylibyśmy Generalną Gubernią. Mógłbym pójść dalej ze swoimi racjami, ale nie o tym jest ten tekst. Bo nawet jeśli w swej zaciekłości przymkniemy oko na zakończenie, to wciąż mamy po prostu quasi kronikę życia pod okupacją, której wartość edukacyjna jest niepoliczalna.
Nie mogę oceniać Zakazanych piosenek w innym kontekście niż ich wymiar edukacyjny. To nie jest dzieło, z którego czerpię jakąkolwiek czysto filmową emocję, prócz frustracji i żalu oczywiście. Nie mi oceniać i komentować tragedię II Wojny Światowej, również nie do mnie należy wytkanie wszystkich tych gryzących dziś elementów filmu związanych z ustrojem, jaki zaciskał swą pięść na powojennej Polsce. Wiem natomiast jedno, seans ten wzbudził we mnie kolejne pokłady nadziei, że takie czasy już nie wrócą. Chyba…
* – culture.pl
Oryginalny tytuł: Zakazane piosenki
Produkcja: Polska, 1946
Dystrybucja w Polsce: 35mm.online
Nałogowy pochłaniacz popkultury, po równo darzy miłością obskurne horrory, Star Wars i klasykę literatury.