Dobry piesek! (2022)

Pies to najlepszy przyjaciel człowieka. Wprawdzie moja mama twierdziła, że tak naprawdę pies jest przyjacielem jedzącego człowieka, ale powiedzmy, że tak czy owak, jest jego kompanem. Najbardziej z nami związanym, jeśli chodzi o świat zwierząt. Dawno temu nasi przodkowie zaprosili czworonogi do swoich domów, głównie po to, żeby drapać je po brzuchu, przytulać się do nich i przebierać w różne fikuśne stroje. Z drugiej strony mówi się, że człowiek człowiekowi wilkiem.

Jak temu zaradzić? Pewnym rozwiązaniem na ten stan rzeczy może być na przykład przejęcie roli psa przez człowieka. Oficjalnie zachowania takie określa się mianem „doggy play”. Jest to forma aktywności, w której jedna osoba przyjmuje rolę właściciela, a druga psa. Mocno radykalną formę takiej zabawy przedstawia norweska produkcja „Dobry piesek!” z 2022 roku. Głównym odpowiedzialnym za powstanie tego dzieła jest Viljar Bøe, anonimowy reżyser, który nie ma nawet zdjęcia na IMDB. Jego filmowe dziecko to niezależny twór, stanowiący ciekawą alternatywę dla mainstreamowych horrorów o zakonnicach z Ameryki.

Fabuła Dobrego pieska! ogniskuje się na relacji młodego multimilionera Christiana (Gard Løkke) i jakiejś laski (Katrine Lovise Øpstad Fredriksen). Ona jest randomowym no name’em (tak naprawdę nosi imię Sigrid), a on to typowy chad, na którego widok mdleje większość kobiet. Poznają się na szatańskim pomiocie, jakim jest Tinder, i szybko lądują w łóżku. Wszystko zatem układa się jak w bajce. Jest jednak jedno „ale”, a mianowicie fakt, że Christian mieszka z dorosłym mężczyzną przebranym za psa. Jest to jego jedyne zajęcie i oddaje się mu w stu procentach. Dziewczyna z początku, całkiem słusznie, wycofuje się z tej znajomości, lecz później po namowie imponującej mądrością i intuicją koleżanki, decyduje się kontynuować romans z bogatym chadem. Jak się nietrudno domyślić za całą sytuacją kryje się mroczny sekret, który ma dla Sigrid niewesołe konsekwencje.

Z pozoru pomysł na film może wydawać się oryginalny i zakręcony. Szczerze mówiąc jednak to przedstawione w nim zdarzenia, nie powinny nikogo aż tak dziwić. W dzisiejszych czasach ludzie masowo przebierają się za różne futrzaki. Identyfikują się jako różne zwierzęta, przedmioty, postacie z gier czy filmów albo biorą śluby z lalkami, czy nawet aplikacjami komputerowymi. Niektórzy zmieniają swój wygląd operacyjnie po to, tylko aby odciąć się od swojego prywatnego pakietu startowego. Takie zachowania stają się powoli normą. I kto wie, możliwe, że za sto czy dwieście lat będą na porządku dziennym, a zbulwersowanie wzbudzać będą ludzie, którzy mają tak zwaną normalną rodzinę złożoną z rodziców płci przeciwnej i dwójki dzieci. W gazetach królować będą krzykliwe nagłówki typu znany aktor okazał się dewiantem, jego żona jest kobietą!, wzbudzając powszechną sensację i oburzenie.

Jeśli zaś chodzi o samo bycie psem, to muszę przyznać, że jest to wybór jak najbardziej logiczny. Sam uważam się częściowo za psa z uwagi na archaiczną konstrukcję psychiczną. Psom można zazdrościć wielu rzeczy. Jeśli tylko masz własny dom i kochających właścicieli to istny raj. Nie trzeba pracować, można spać cały dzień i nikt tego nie wytyka. Można chodzić na golasa i załatwiać się w każdej chwili bez potrzeby szukania darmowej toalety czy innego szaletu miejskiego. I co chyba w tym wszystkim najlepsze można do woli mlaskać przy jedzeniu.

Dobry piesek! to jeden z tych filmów, który o wiele więcej obiecuje, niż ostatecznie daje. Zapowiada się na intrygującą historię, która kryje jakąś tajemnicą. Przykuwa uwagę widza nietypową intrygą. Przez pierwszą połowę seansu przypomina bardziej jakiś romans lub film obyczajowy. Później dopiero przybiera inny ton. Problem jednak z tym że zabieg ten jest bardzo łatwy do przewidzenia. Prawda, która wkrótce wychodzi na jaw, nie stanowi większej niespodzianki dla obserwatorów. To, co miało, jak się zdaje potencjał być czymś naprawdę oryginalnym, okazuje się kolejną, zwykłą opowieścią o niebezpiecznych związkach. Co więcej, przyczyny zachowania postaci nie są w żaden sposób wyjaśnione. Nie ma żadnej genezy całości, co sprawia, że obrazowi, jak i postaciom brakuje tak potrzebnej głębi. Trudno też liczyć na jakiś przekaz czy drugie dno.

Film nie stanowi żadnego komentarza dla szerszej sprawy jak kondycja ludzkiej psychiki czy natura współczesnych relacji damsko-męskich. A myślę, że była ku temu możliwość. Również sam finał pozostawia wiele do życzenia. Końcowy twist nie jest może najgorszy, lecz został poprowadzony dość niechlujnie i po łebkach. Wygląda to tak, jakby twórca wymyślił go naprędce i w taki też sposób zrealizował. Efekt jest taki, że Dobry piesek! kończy się w momencie, w którym zaczął się robić najciekawszy.

Oglądając tę norweską produkcją, cały czas liczyłem na coś więcej. Miałem nadzieję, że nastąpi jakiś zaskakujący zwrot akcji inny od tego, który był łatwy do przewidzenia. Ostatecznie jednak dzieło jest tylko dość płytką rozrywką opartą na jednej tylko koncepcji. Trudno polecić ją także fanom horroru, jako że niezbyt sprawdza się jako porządny straszak. Nie mu tu niczego przerażającego, nie ma także żadnego gore ani innych elementów charakterystycznych dla gatunku. Jedyne mocniejsze momenty są mało wstrząsające, aby ostatecznie przyjąć wręcz komiczny obrót. Można nawet odnieść wrażenie, jakby wszyscy bohaterowie uczestniczyli w jakiejś swoistej grze, polegającej na przyjmowaniu określonych ról. Czy tak się bawią ludzie w Norwegii? Nie wiem, bo tam nie byłem, ale gdyby tak było, to byłoby to na pewno o wiele ciekawsze zagadnienie, niż to przedstawione w Dobrym piesku!

Oryginalny tytuł: Meg, deg & Frank

Produkcja: Norwegia, 2022

Dystrybucja w Polsce: velvetspoon.pl

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *