Exists (2014)

Eduardo Sanchez po legendarnym The Blair Witch Project (1999) oraz jednej z moich ulubionych nowelek z drugiego V/H/S (2013) wraca z kamerą do lasu. Mówiąc „wraca z kamerą” chodzi mi o dosłowność, bo mające premierę w 2014 roku Exists nakręcone zostało w konwencji found footage. Wielka Stopa to chyba wdzięczny temat dla tego nurtu, bo przecież co drugi film z nią w roli głównej nakręcony został w ten sposób.

Oczywiście jest to wypadkowa tego, że nagłymi ruchami kamery i szarpanym montażem można ukryć wszelkie niedociągnięcia związane z małym, często nikłym budżetem. Ale tego schematu nijak nie można przyrównywać do opisywanego Exists, bo Sanchez nie bawi się tutaj w półśrodki, dając nam chyba jeden z najlepszych filmów, jakie kręcą się wokół legendarnego hominida.

W ociekającym banałem akcie pierwszym poznajemy samochód pełen dwudziestokilkuletnich ludzi, których film prezentuje nam zwolnionym tempem i melancholijną muzyką. Nasi bohaterowie kierują się do starej chatki wujka jednego z nich gdzieś w teksańskim lesie. Nie powiedzieli krewnemu, że zamierzają spędzić weekend w jego posiadłości, ale cóż przecież może się stać?

Podczas jazdy powodują jednak wypadek samochodowy i uderzają w coś przechodzącego nocą przez drogę. Samochód wydaje się w porządku, choć przednia maska nosi ślady krwi i dziwnych, niezidentyfikowanych włosów. Kiedy młodzi docierają w końcu do samotnej chatki pośrodku niczego, okazuje się ona zapuszczona i widocznie nieodwiedzana od dłuższego czasu. Coś czai się w leśnej głuszy, a niefortunne wydarzenie na drodze tylko sprowokowało to do agresji.

Exists rozkręca się sztampowo, ot kolejna historyjka o dzieciakach na odludziu jakich widzieliśmy już setki, jak nie tysiące. Jednak kiedy już przebrniemy przez ten nijaki do bólu początek, film pokazuje prawdziwy pazur, zarówno w tym, jak podchodzi do ukazywania akcji oraz w samych metodach straszenia nas. Mówiąc krótko, Sanchez wie, jak złapać nas za gardło i trzymać w tym stanie permanentnego napięcia do ostatnich sekund swojego filmu.

Używa do tego kreatywnych motywów uchwycenia akcji, pozostając wciąż w formule found footage. A to kamera zostaje zainstalowana na rowerze jadącego po pomoc bohatera, a to na ganku będącej pod atakiem Wielkiej Stopy chatki czy też służy jako noktowizor w ciemniejszych sytuacjach. Twórcy z początku ukrywają bestię za szybkimi ruchami ręki czy za rozmazanym ekranem, ale kiedy ta pojawia się już w całej swej przerażającej okazałości, wszystkie światła skierowane są na nią!

Szczerze jest to chyba mój ulubiony design legendarnego potwora, jaki zaoferowało nam kino. Wielka Stopa jest na poły ludzka, na poły dzika i nieokiełznana. W jej oczach widać pewną inteligencję, złość czy czysty żal, ale kiedy pędzi w naszą stronę przez łamiące się pod jej naporem krzaki, wiemy, że to niepowstrzymany drapieżnik. Innymi razy widzimy ją, jak czai się gdzieś w oddali, ciemny kształt obserwujący z ukrycia naszych bohaterów jako mroczny zwiastun niechybnej tragedii.

Exists to szczere kino grozy, takie, które nie wstydzi się bycia prostym straszakiem, ale które tę swoją prostotę wznosi do rangi czegoś o wiele bardziej wartościowego, niż się na pierwszy rzut oka wydaje. Sanchez wie, jak grać na wszystkich nutach nurtu found footage, rozkładać akcję i zwyczajnie podnosić ciśnienie widowni. Nawet mimo faktu, że zapamiętałem go jako dużo bardziej brutalny i tego przy powtórnym seansie mi trochę brakowało, to po prostu kino, jak lubię to mówić, sycące i w swej formule odświeżające.

Oryginalny tytuł: Exists 

Produkcja: USA, 2013

Dystrybucja w Polsce: Apple TV+

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *