O dwóch takich, co ukradli Księżyc (1962)

Niniejsza recenzja nie ma na celu żadnej politycznej agitacji ani nie będzie się odnosić do późniejszej kariery dwójki aktorów, których zobaczyć możemy w omawianej produkcji – tak słowem wstępu, bo patrząc na nasz polityczny krajobraz, można by wykorzystać ją do krytyki tyranicznej władzy, jaką zaserwowali nam po latach Jacek i Placek. Ale my skupmy się na filmie, bo to wciąż osobliwy kawał rodzimego kina!

Mający premierę w 1962 roku film O dwóch takich co ukradli księżyc jest ekranową adaptacją powieści dla dzieci autorstwa Kornela Makuszyńskiego. Tyle tylko, że sam film dla najmłodszych, a przynajmniej tych dzisiejszych, zdecydowanie nie jest! Sam pamiętam, jak za totalnego szczawika trafiłem na niego gdzieś w polskiej telewizji i… dostałem mocnej traumy. Wracając do niego po latach, z bagażem setek filmów grozy na plecach, znów poczułem się jak przerażone dziecko. Tak, dzieło to można odbierać jako psychodeliczny koszmar!

Koszmar, który zaczyna się dość niewinnie gdzieś na wsi znanej pod nazwą Zapiecek. To właśnie w tej funkcjonującej na wykrzywionych zasadach feudalnej Polski prowincji przychodzą na świat Jacek i Placek, Lech i Jarosław Kaczyński. Od pierwszych chwil życia chłopców cechuje nieposkromiony apetet oraz chęć uprzykrzania życia innym, tym pracującym na wydmach rodzicom. Tak, Zapieciek wydaje się żyć z orania piaskowych wydm, na których sadzi się bliżej nieokreślone rośliny.

Przerażeni wizją charówki w polu wzorem swoich rodziców chłopcy wpadają na genialny pomysł – ukradną księżyc, który pozwoli im zbić kapitał na tyle duży, by nie musieli pracować już do końca życia. Jacek i Placek, kradnąc matce ostatni bochenek chleba, ruszają w podróż przez osobliwy świat zamieszkały przez przeróżne postacie, od garbatego króla przez włochatego giganta czy nawet piratów. Oczywiście cała droga okaże się dla naszych bohaterów jedną wielką lekcją tego, o co naprawdę chodzi w życiu, serwując dość prosty morał widowni.

Zobacz cały film tutaj:

I my nie jesteśmy dziećmi, więc do filmu Jana Batorego podszedłem już jako w miarę świadomy, dorosły człowiek. Z tej perspektywy O dwóch takich co ukradli księżyc okazuje się doświadczeniem na tyle osobliwym, że aż poświęciłem mu te kilka akapitów tekstu. Gdyby była to po prostu prosta bajka dla najmłodszych, to uwierzcie mi, nie traciłbym czasu. To film przede wszystkim abstrakcyjny, przypominający swą estetyką kwasowe fantazje Alejandro Jodorowsky’ego, oczywiście na miarę kwitnącego wówczas PRL. Już sama realizacja bazująca na studyjnych pejzażach namalowanych gdzieś na tle sprawia, że ogląda się go dość niekomfortowo – nie jak film, nie jak teatr telewizji a jakąś dziwną hybrydę.

Trudno określić jakiś przybliżony okres historyczny, na jakim bazuje to szalone uniwersum, bo jest ono na tyle pojemne, że mieści w sobie wszystko. Nawet elementy typowe dla futurystycznego science fiction nie byłby tu nie na miejscu. Jacek i Placek przemierzają zatem tę dziwną krainę, spotykając nie mniej odklejone postaci. Moim faworytem jest oczywiście królestwo złożone z garbatych ludzi, które wątek kończy się naprawdę zabawnym twistem, oraz traumatyczna sekwencja z włochatym olbrzymem. Ten jest ewidentnie prawdziwym człowiekiem w futrzanym kostiumie, który nabrał perspektywy przez zabawę nakładaniem na siebie klatek filmu. Robi to na mnie do dziś wrażenie, a ciarki przerażenia okraszają moje plecy za każdym razem, gdy potwór spogląda swym czarnym ślepiem przez skalny otwór.

Oczywiście całą tę recenzję należy brać w pewien nawias ironii, bo film jest nie miał nigdy ambicji bycia kwasowym tripem w otoczce kina dla dzieci. Wszystkie te jego psychodeliczne elementy to oczywiście wynik pracy na małym budżecie i dostępnych wówczas technologii. Nie powinny więc dziwić pelikany sklejone z bibuły, które w pewnym momencie oferują transport naszym bohaterom, ale ich chałupnicze wykonanie wprowadza nas w pewien dyskomfort. Ale to chyba przez fakt, że mimo wszelkich starań twórców, film ten jest dość szorstki, chropowaty w swojej plastyce, co ewidentnie koliduje z chęciami nakręcenia pełnej kolorów przygody dla dzieciaków.

Bawienie się w wystawianie ocen dziełu takiemu, jakim jest O dwóch takich co ukradli księżyc nie ma najmniejszego sensu. Polecam natomiast zmierzenie się z tym reliktem przeszłości dzisiaj, choć oczywiście przez pewien muślin zrozumienia i z odpowiednim dystansem. Dziś to przede wszystkim ten film, gdzie grają Kaczyńscy, a dla mnie to idealny przykład, że nawet w tej demonizowanej komunie było miejsce na trochę fantazji i koloru. Bo nawet w najbardziej szarej i ponurej rzeczywiści zawsze znajdziecie się miejsce na marzenia o tym, aby znaleźć miejsce, gdzie Księżyc chodzi spać.

Oryginalny tytuł: O dwóch takich co ukradli księżyc

Produkcja: Polska, 1962

Dystrybucja w Polsce: Wydawnictwo MediaWay

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *