Światłonoc (2022)

Mieszkam w fajnym miejscu, praktycznie styku trzech państw, Polski, Słowacji i Czech. Bliżej mi jednak do tej drugiej, która zawsze emanowała dla mnie jakąś tajemnicą, może to przez to, że przekraczając granicę, wchodzimy w wręcz mistyczny krajobraz gór, lasów i zanurzonych pośród nich małych wiosek. Zawsze mnie to urzekało na swój sposób, więc gdy tylko dowiedziałem się, że powstaje film osadzony właśnie na słowackiej prowincji, zaniemówiłem.

Światłonoc Terezy Nvotovej od pierwszych zapowiedzi jawiła się jako kino „moje”, tak znajome mi zarówno pod względem estetyki, jak i mentalności małomiasteczkowego Południa naszego kraju. Wiecie, zalesione szczyty, wilgotne od porannej rosy polany i zanurzone w wiecznej mgle, panujące niczym czarci kocioł iglaste lasy. I w tym melancholijnym, ale też niepokojącym krajobrazie Nvotova osądziła swoją opowieść, zanurzoną głęboko w folkowym horrorze, jednak niebojącą się poruszać ważnych dzisiaj społecznie tematów.

Prawie 20 lat po opuszczeniu wioski, Charlotta (Natalia Germani) wraca do domu w celu regulacji pozostawionego jej przez zmarłą matkę spadku. Kiedy jej rodzinna chatka okazuje się tylko pogorzeliskiem, Charlotta postanawia zamieszkać w chatce należącej do rzekomej wiedźmy, którą pamięta z dzieciństwa. Ta decyzja otwiera całą puszkę niemiłych i traumatycznych wspomnień, jaką ta zdawać się może już dawno zapieczętowała w swojej głowie.

Demony przeszłości zaczynają nawiedzać naszą bohaterkę z coraz to większą częstotliwością, a ona sama staje się obiektem tabu dla okolicznych mieszkańców. Jedni widzą w niej złą czarownicę, inni ponury zwiastun nadchodzącego zła, a jeszcze kolejni sukkuba, kobiecego demona kuszącego swoją seksualnością. Na jej drodze pojawia się również tajemnicza Mira (Eva Mores), kobieta wyzwolona, żyjąca na uboczu konserwatywnej społeczności i wydająca się mieć połączenie z przykrym dzieciństwem Charlotty.

Film ten cierpi niestety na kilka przypadłości, ale nie potrafię się nad nim znęcać. Jest mi po prostu zbyt bliski i czuję z nim pewną niewytłumaczalną więź. Światłonoc może okazać się dla mniej obytego widza produkcją zbyt bełkotliwą, niezrozumiałą w swej nieco pokrętnej logice opowiadania historii. W zasadzie wystarczy odwrócić uwagę na jeden moment, by cała historia runęła jak domek z kart. Jednak ta misternie budowana fabuła ostatecznie okazuje się niezbyt całemu dziełu potrzebna, bo nie wybrzmiewa ona z taką mocą, jakiej się po niej spodziewaliśmy.

To jeden z tych filmów, przy których musimy wyostrzyć wszystkie nasze percepcyjne narzędzia i dać się mu po prostu ponieść. Należy mu też oczywiście kilka rzeczy wybaczyć, ale jeśli odpowiednio nastroimy się przed seansem, zyskamy to, co lubię nazywać filmowym przeżyciem. Niezbyt oczywiście komfortowym, bo Światłonoc porusza dość ciężki temat roli kobiety w patriarchalnej rzeczywistości naszej części europejskiej prowincji. Dlatego też na ekranie dość dostanie ukazana zostaje nam przemoc wobec kobiet, zarówno ta psychiczna, fizyczna i seksualna.

Socjologiczne obserwacje idą w parzę z magiczną naturą filmu, która oczywiście podejmuje tematykę magii, wykluczenia i rządzących konserwatywną społecznością przesądów. Kobieta w obiektywie Nvotovej jawi się jako ktoś na skraju dwóch światów, dość ograniczonego męskiego i wyzwolonego, progresywnego oddającego charakter współczesnej kobiety. Dlatego też wszystkie te elementy „nadnaturalne” stanowią tutaj wytrych do kategoryzowania Światłonocy jako horroru. Ale czy jest to film straszny? No nie, bardziej niepokojący, choć wszystkie rzeczy jeżące włosy na karku nie różnią się od tego, co prawdopodobnie może dziać się u naszych sąsiadów.

Dlatego też nie wiem, czy mogę tak z czystym sercem polecać komuś Światłonoc, bo nie do końca udaje się jej spełnić leżące u jej podstaw założenia. Tylko że ja pokochałem całym sercem ten film, bo chodzę po tych lasach, widzę i znam takich ludzi, kojarzę zwyczaje czy tradycję. To bardzo lokalne dzieło, które może dzięki większemu doświadczeniu twórczyni mogłoby by w naprawdę piękny sposób „sprzedać” naszą niszową kulturę reszcie. Tak mamy naprawdę ciekawy film, choć zbyt chaotyczny i ekspozycyjny, by zachwycić większe gremium. Ja tymczasem zaplanuję kolejną wycieczkę na Babią Górę od strony Słowacji.

Oryginalny tytuł: Svetlonoc

Produkcja: Czechy/Słowacja, 2022

Dystrybucja w Polsce: velvetspoon.pl

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *