Fontaines D.C. „A Hero’s Death”

Fontaines D.C. szturmem przebił się na scenę irlandzkiego post-punku, kiedy w 2019 roku wydał genialny album Dogrel, który był wręcz haniebnym objawieniem. Zbierając wysokie oceny krytyków, zespół ugruntował swoją pozycję jako prawdziwych spadkobierców wielowiekowej tradycji dublińskiej, socjalistycznej bohemy. Teraz, po ponad roku, powracają z płytą A Hero’s Death, która z całą pewnością dotrzymuje kroku poprzedniej, choć wydaje się, że utwory na niej są bardziej przemyślane i spójne.

Grian Chatten, wokalista zespołu, brzmi tym razem nużąco, a jego nihilistyczna postawa i lokalny akcent sprawiają, że dajemy się wciągnąć w te ponure dźwięki. Przez 47 minut jesteśmy zahipnotyzowani połączeniem tekstów klasycznych irlandzkich poetów do muzyki brzmiącej jak pomieszanie Joy Division, Artctic Monkeys i The Clash. A Hero’s Death nie naśladuje debiutanckiego albumu zespołu. Po niesamowicie dynamicznym, przepełnionym koncertami roku (między innymi na Glastonbury), Fontaines D.C. dojrzeli i dodali przyjemną przestrzeń do swoich utworów, w porównaniu z poprzednimi, zbyt ciasnymi aranżacjami.

Otwierający album utwór I Don’t Belong to mroczna deklaracja wokalisty o braku przynależności do kogokolwiek. Przeciagajacy się głos Chattena mówiący o osamotnieniu jest pozbawiony jakochkolwiek uczuć. Nie można oprzeć się też wrażeniu, że w Love Is The Main Thing można dostrzec przejmującą linię melodyczą, nieco ezoteryczną, rockową, pasującą do hipnotyzujących wokaliz Iana Curtisa. Na myśl przychodzi wtedy, że chłopcy z Wysp mają jednak skłonność do muzycznej dramaturgii i samodestrukcji.
Wtedy przychodzi moment, w którym zostajemy wybudzeni z letargu, gdy słyszymy mocniejszą perkusję i głos unoszący się ponad monotonię w Televised Mind. Album nabiera tempa, a dynamika narasta z każdą chwilą. Z kolei A Lucid Dream wprowadza nas jeszcze bardziej na chaotyczne i mroczne ścieżki, z mocnym głosem i agresywną perkusją.

Sinusoida nastrojów kieruje nas powoli w dół, bo You Said wraca do jednostajnych, prostych dźwięków i jest najważniejszym wydarzaniem w połowie albumu. „Powiedziałaś, że jesteś na krawędzi, więc zwolnij” – śpiewa cicho Chatten w akompaniamencie wyraźnej gitary elektrycznej. Zwalniamy jeszcze bardziej – robi się nostalgicznie, melancholijnie, gdy utwór płynnie przechodzi w On Such A Spring. Ballada, przez którą popadamy w stan pięknego załamania, dobiega końca i… mamy to!

Perkusja, bas, cichy chórek i stanowczy, żywiołowy wokal Griana w tytułowym A Hero’s Death działa jak nagły przypływ adrenaliny. To klasyczny funeral-glam, ale o wiele bardziej dynamiczny i bezpośredni. Brzęcząca gitara, hałaśliwa perkusja i  niechlujna aranżacja to powrót do korzeni zespołu. Podstawą tego wyjątkowego albumu jest właśnie fragment: „Życie nie zawsze jest puste”. Nie jest to najbardziej wyróżniający się utwór z całej płyty, ale narastające w nim emocje przygotowują nas na finał.

Living In America oraz I Was Not Born to nic innego, jak smarkata radość Chattena ze sposobu, w jaki pozwala słowom toczyć się po swoim gardle. Słyszymy tam wczesny Interpol, The Strokes, ale przede wszystkim satysfakcję z kulminacyjnego momentu trwającego nieprzerwanie przez prawie dziesięć minut. Oni nie chcą w nich udobruchać publiczności – chcą ją wyrwać z impasu, drażnić, pobudzać.

Aż nagle wszystko ustaje. Przyszedł czas na harmonię, wyciszenie w ostatnich dwóch utworach. O ile Sunny sprowadza nasze emocje niżej, powoli odkładając na właściwe miejsce, tak zamykająca album ballada No jest jak ostatnie szarpnięcie struny, które dotyka nas głębiej. Półśredni optymizm zespołu wydaje się błogosławieństwem, kiedy słyszymy: „Nawet jeśli nie wiesz – czujesz”.

Poezją, która nasyca zarówno teksty, jak i muzykę, Fontaines D.C. uchwycili młodość w całej jej ekscytacji i wyzwaniach, jej pewności siebie i rozpaczy – wszystkie te lata, w których czujesz, że próbujesz znaleźć oparcie dla siebie. Tymczasem, gdzieś wokół nas impreza się kończy, a oni są ostatnim zespołem, przy którym zrywamy się z miejsca, zamykamy oczy i trwamy tak do samego świtu, poruszając się w rytm ich utworów.

Krążek możecie złapać choćby w Empiku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *