The Legend of Boggy Creek (1972)

Potwór z Fouke, inaczej zwany Bestią z Boggy Creek czy Bagiennym Prześladowcą, to rzekomy kuzyn Wielkiej Stopy zamieszkujący lesiste tereny wokół miasteczka Fouke w stanie Arkansas. Jego obserwacje nasiliły się we wczesnych latach 70., a jednym z najbardziej niepokojących dokonań potwora był atak na mieszkającą na obrzeżach rodzinę. Nic więc dziwnego, że ta mityczna istota szybko stała się częścią lokalnego folkloru, do czego dołożył rękę Charles B. Pierce – twórca kultowego The Town That Dreaded Sundown (1976) -swoim stylizowanym na dokument filmem The Legend of Boggy Creek.

Z perspektywy czasu patrząc, to właśnie ten film miał największy wpływ na wybuch krótkotrwałego nurtu Sasquatchploitation. Nakręcony za skromne 160 000 dolarów i wykorzystujący głównie lokalnych mieszkańców jako aktorów film zdecydowanie można nazwać jednym z najważniejszych, niezależnych filmów wszechczasów. W końcu okazał się on jednym z najlepiej zarabiających filmów roku 72. a w 2019, z inicjatywy córki Pierce’a, odrestaurowano go do jakości 4K i ponownie pokazano w kinach!

Całość przybrała postać pseudo filmu dokumentalnego, który stara się odtworzyć co ciekawsze spotkania z tajemniczym potworem. A to pewna rodzinka słyszy niepokojące dźwięki dobiegające z buszu za domem, a to ktoś inny podczas polowania zauważa tajemniczą postać wśród drzew. Retrospekcje te poprzecinane są wywiadami z prawdziwymi świadkami tych dziwnych wydarzeń oraz sielskimi ujęciami portretującymi życie na prowincji. The Legend of Boggy Creek zaczyna się nawet od całkiem klimatycznych, estetycznie przemyślanych ujęć lokalnych bagien i lasów, które skutecznie nakreślają nam charakter i miejsce akcji.

Mamy zatem obskurny, acz kultowy film o Wielkiej Stopie, który nie dość że oparty na faktach, to jeszcze z taką szczerością opowiada o tytułowym potworze jako o istocie oczywistej. Czy ktoś taki jak potrafiłby przejść obojętnie i nie pokochać go najszczerszą miłością? No oczywiście że nie! Nawet jeśli dzieło to cierpi na widoczne braki wynikające z mikrego budżetu, czasami tempo ciągnie się mozolnie od jednego bobra do drugiego, a ukazanie życia na bagnie jest widocznie podszyte ironią.

Okej, nie jest to może najbardziej żwawy film o mitycznej bestii jaki widziałem. Tak naprawdę to już pierwsze 20 minut może ukołysać do snu bardziej zmęczonego widza. Ale cholera, inscenizacje spotkań z dzikim mieszkańcem lasów wokół Fouke są tak bardzo przerażające. Nie są oczywiście akty furii potwora i bezpośrednich ataków na pionierskich mieszkańców, a raczej przypadkowe spotkania, podchody czy subtelne znaki na to, że ludzie w tych rejonach nie są wcale mile widziani.

I Pierce robi tutaj z tytułową legendą coś wspaniałego! Wie, że pewnie kostium kosztował tyle, co zgrzewka piwa, dlatego też nie pokazuje nam bestii w całej okazałości. Niczym fantom uosabiający w sobie wszelkie strachy lokalnej ludności potwór przemyka gdzieś między drzewami, brodzi w błotnistej wodzie czy zawodzi w mrokach nocy. Oj tak, jeśli możemy mówić o takim „wysmakowanym” ukazaniu Wielkiej Stopy, to otwierający serię The Legend Of Boggy Creek robi to naprawdę dobrze.

Ale chwalę i chwalę tutaj ten zapomniany tytuł, a czy ktokolwiek powinien po niego sięgnąć? Jeśli jesteście takimi freakami na wszystko, co z mitycznym hominidem związane to pewnie! To w końcu nie tylko strachliwa historyjka przy ognisku, ale również i próba opowiedzenia o wpływie lokalnej legendy na żyjącą gdzieś na skraju dziczy społeczność. Wszyscy inni tak jak już zresztą wspomniałem, zanurzą się w ciepłych objęciach snu tak, jak włochate łapy topią się w bagnach hrabstwa Fouke.

Oryginalny tytuł: The Legend of Boggy Creek

Produkcja: USA, 1972

Dystrybucja w Polsce: BRAK

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *