Koszmarne polowanie (1989)

Grzebiąc w odmętach filmowego wysypiska śmieci, czasami uda odnaleźć się prawdziwą perłę. Często jednak jesteśmy zmuszeni oglądać dzieła zwyczajnie nieudane, choć najrzadziej trafi nam się produkcja na tyle dziwaczna, że w sumie ciężko jednoznacznie postawić ją po którejś ze stron na naszej prywatnej skali ocen. I taki wstęp chyba najlepiej nastawi Was na to, czym jest odkryte przeze mnie totalnie przypadkowe Koszmarne polowanie. 

Ten wyprodukowany na potrzeby telewizji film z 1989 ma w zasadzie wszystko, co mnie jako widza, może do siebie przekonać. Jest prosty, ale wiele mówiący tytuł oraz konkretni bohaterowie zmuszeni do walki o własne życie z tajemniczym zagrożeniem w malowniczych krajobrazach. W końcu mamy dziwną, na pierwszy rzut oka niezbyt kompatybilną z resztą filmu, naturę zła. Jednak niech jej poznanie robi tutaj za zachętę dla wszystkich tych, którzy zdecydują się po omawiane tutaj dzieło sięgnąć.

Od lat czwórka przyjaciół odbywa coroczne polowanie. Niestety, kiedy jeden z nich ginie śmiercią tragiczną w wypadku samochodowym, reszta postanawia wyruszyć na rytualne łowy i przy okazji rozrzucić symbolicznie prochy swojego kolegi wysoko w górach. Jim (Anthony Geary) i Brad (Marc Singer) to doświadczeni myśliwi, kiedy Ray (Micah Grant) jest totalnym świeżakiem. U podnóża gór spotykają także starszego człowieka o imieniu Stan (w tej roli weteran telewizyjnego kina gatunku Chuck Connors).

Starszy kolega po fachu informuje naszą grupę, że w okolicy dzieje się coś niepokojącego, a objawem tego stanu rzeczy jest zupełne zniknięcie zwierzyny łownej. Po drodze do ekipy dołączają jeszcze dwie hipiski, którym nie przeszkadza totalnie kipiący wszędzie testosteron. Na nieszczęście jednak, dziewczyny wraz z końmi Stana znikają w tajemniczych okolicznościach. W poszukiwaniu zaginionych zaczyna jednak przeszkadzać lokalna fauna.

Coś, co zaczyna się jak kolejna, tania reprodukcja legendarnego Uwolnienia (1972), szybko zaczyna wymykać się z gatunkowych ram. Na ekranie zaczynają się przeplatać wątki kierujące nasze podejrzenia w stronę tropów wyjętych z kina science-fiction, a nawet horroru ludowego skupionego wokół wierzeń rdzennych mieszkańców USA. Oczywiście film, trzymając się amerykańskiej nomenklatury, próbuje w finale przeskoczyć rekina, jednak tak, jak wspomniałem wcześniej, tego już nie będę Wam zdradzać.

Koszmarne polowanie posiada za to wartość, którą docenią tylko tacy „koneserzy” jak ja – przepiękne plenery. Piaszczyste pustkowia wydają się raczej niezbyt podatnym gruntem na udane polowanie, ale widok suchych, bladożółtych skał górujących nad soczyście zielonymi skrawkami rzadkiego lasu to coś, co naprawdę pieści moje poczucie estetyki. To pocztówka na wskroś amerykańska, monumentalny obraz izolacji totalnej, w której człowiek może rzeczywiście poczuć się jak metaforyczna mrówka. W tym wypadku jestem w stanie wybaczyć wiele, bo dla mnie taka otoczka z miejsca buduje napięcie.

Poza tym wszystkim, co wymieniłem, film ten posiada wszystkie cechy niskobudżetowej produkcji, która skierowana była wprost na mały ekran. Aktorstwo, poza Connorsem, jest uroczo nieporadne, a nieliczne efekty specjalne przypominają o trudzie chałupniczego urozmaicenia zwykłej taśmy filmowej. Jednak w całej swej dziwaczności, intryga pchająca fabułę do przodu działa i autentycznie siedziałem zaciekawiony tym, gdzie to wszystko mnie zaprowadzi. A zaprowadziło… nie, po raz trzeci złapię się za język i nie zdradzę Wam finału!

Dobijając do brzegu, Koszmarne polowanie to naprawdę dziwaczna podróż do amerykańskiej dziczy, którą polecam przeżyć na własnej skórze. Jest on zarówno udanym miszmaszem gatunkowym, jak i niekonwencjonalnym horrorem, który potrafi utrzymać pewien suspens oraz zapewne autentycznie wystraszyć kogoś, kto z kinem grozy nie ma za wiele do czynienia. Większość fanów nurtu tak zwanego „dziwnego kina” powinna zostać usatysfakcjonowana, bo jak to mówi powiedzenie, w tym szaleństwie jest metoda! A, film w pełnym HD wrócił do życia dzięki Kino Lorber i kupić go możecie na ich stronie TUTAJ.

Oryginalny tytuł: High Desert Kill

Produkcja: USA, 1989

Dystrybucja w Polsce: BRAK

 

 

 

2 Comments

  1. Trailer zapala wszystkie czerwone flagi. Jedyne co jest dobre w tym filmie (poza plenerami, choć bym sobie szybciej włączył Koyaanisqatsi) według Ciebie to zakończenie. Szkoda, że nie napisałeś jaka jest natura tego nieprzewidywalnego twistu, bo może, może bym stracił czas… a tak zakładam, że to jakie indiańskie voo-doo nie dające żadnego payoffu.

    1. Nie chcę tutaj rzucać spoilerami, bo jeśli zdradziłbym jego naturę, to prawdopodobnie zepsułbym zabawę w dociekanie tym, którzy chcieliby obejrzeć go „na czysto” 🙂 Co do trailera racja, ale zawsze wrzucam je do swoich recenzji mimo, że sam ich nie oglądam przeważnie. A co do Twojego przeczucia o zakończenie… nie 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *