Yuma (1971)

Mający swoją telewizyjną premierę w 1971 roku western Yuma był pierwotnie pilotażowym odcinkiem cotygodniowego serialu, który jednak nie dostał zielonego światła od docelowej stacji ABC. Taki bagaż stojący za pojedynczym filmem nie wróży nic dobrego, zwłaszcza że przyjęło się jakieś błędne myślenie o tym, jakoby produkcje kierowane prosto na mały ekran nie miały takich ambicji, jak te celujące w kino. Nic bardziej mylnego.

Yuma może ma widocznie mniejszy budżet, na ekranie widzimy raczej aktorów mniejszej rangi, a cała intryga w swej lekkostrawności nie wychodzi poza ramy gatunku. Wszystko to jednak nie przeszkadza być dziełu Charles A. Wallace całkiem kompetentnym westernem! A co najważniejsze, jego serialowy rodowód zupełnie nie przeszkadza w tym, by zasiąść do niego jako do autonomicznego dzieła.

Clint Walker gra Dave’a Harmona, nowego szeryfa oddelegowanego, by zaprowadzić porządek w Yumie, mieście, które nie jest przychylne stróżom prawa. Przynajmniej tak twierdzi burmistrz miasta Nels Decker (Barry Sullivan) wkrótce po zastrzeleniu pijanego syna lokalnego barona bydła (Morgan Woodward). Ale są też inne problemy, z którymi Harmon będzie musiał się uporać, takie jak ustalenie tego, kto grabi Indian z ich obiecanych racji żywnościowych.

Moim zdaniem, a nie jestem osobą, która ma jakąś szerszą wiedzę na temat gatunku, jakim jest western, fabuła Yumy stanowi jej najmocniejszą stronę. Co prawda rozłazi się gdzieś w trzecim akcie i mniej uważny widz może się w niej pogubić, tak ogólnie jest naprawdę wciągająca i daje paliwo do kibicowania naszemu twardemu szeryfowi. Bo to taka klasyczna opowieść o dobrym facecie zaprowadzającym porządki w przesiąkniętym złem mieście, gdzie oprócz pospolitych oprychów mierzyć się musi również ze skorumpowaną władzą. Historia rzec można uniwersalna.

Zobacz cały film poniżej:

Czymże by jednak była historia, jeśli nie miałaby sympatycznych, budzących emocje postaci. A jak już wspomniałem, Clint Walker to gość, któremu rzeczywiście chcemy kibicować! Zwłaszcza kiedy bierze on pod swoje opiekuńcze skrzydło młodego uciekiniera z Meksyku, traktując go z czasem jak własnego syna. „Bądź dumny ze swojego pochodzenia, walcz o to, a nie przez to, kim jesteś” – daje mu nawet pokrzepiający wykład. W mniejszych, wartych uwagi rolach mamy choćby Morgana Woodwarda w roli mściwego farmera czy Petera Marka Richmana jako majora Lucasa, dowódcy pobliskiego fortu wojskowego.

Mnogość postaci to kolejna z cech charakterystycznych dla pilotów seriali. Film wprowadza nam całą masę różnych imion i nazwisk, które na papierze wydają się istotne dla fabuły, jednak ostatecznie nie mają w niej za wiele miejsce dla siebie. Zapewne właśnie taki Morgan Woodward dostałby więcej w kolejnych odcinkach, ba, może nawet zgarnąłby epizod poświęcony tylko i wyłącznie swojej postaci! To właśnie wprowadza niemały chaos do scenariusza, który przecież nie miał nawet okazji, by na dobre się rozkręcić.

Ale Yuma to jednak western o niezbyt wysokim budżecie, przez co ucierpiało wiele elementów technicznych filmu. Być może to wina kopii, którą miałem przyjemność obejrzeć, ale dźwięk był, krótko mówiąc, skopany. Na całe szczęście ten przypominający język angielski szum sprawnie tłumaczył mi polski lektor, przez co nie mogę tego wrzucić do worka z napisem „wady”. Wszystko inne jest poprawne, a co najważniejsze, zdjęcia są zdecydowanie spoko! Do tego ludzie odpowiedzialni za scenografię powinni dostać podwyżkę, choć obeznani w temacie widzowie zapewne szybko rozpoznają znajome miejscówki i elementy budujące Dziki Zachód.

Film ten to raczej pełna znajomych twarzy ciekawostka dla fanów gatunku. Posiada on zwyczajnie za mało pamiętnych scen, by przejść do jakiegoś kanonu opowieści z Pogranicza. Dla mnie, człowieka lubiącego się od czasu do czasu dogrzebać właśnie do takich tytułów, był to zaskakująco przyjemny seans. Jako B-klasowy western dla niewymagających fanów jest do zaakceptowania. Clint Walker okazał się wyjątkowo przekonującym stróżem prawa, a twórcy wiedzieli, jak sprawnie zaaranżować strzelaninę. Do obejrzenia, pewnie do zapomnienia, ale cholernie nie żałuję tych 70-minut. 

Oryginalny tytuł: Yuma

Produkcja: USA, 1971

Dystrybucja w Polsce: Grjngo westerny

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *