Shaun White: Król snowboardingu (2023-)

Kiedy jako totalny dzieciak szukałem jeszcze swojego miejsca w tym świecie, najpierw trafiłem na snowboard, a potem na postać Shauna White. Śnieg, ekstremalne popisy na desce, styl i życie gwiazdy rocka sprawiły, że deska stała się dla mnie nie tyle po prostu zimowym sportem, ale zajawką na pełen etat. Bo snowboard to nie tylko jazda w dół stoku, to również cała kultura, muzyka, sposób ubioru i ciągłe uciekanie myślami w ośnieżone szczyty. Dzięki Shaun.

Właśnie ten trzykrotny złoty medalista Igrzysk Olimpijskich i mistrz niezliczonych zawód, w tym letnich i zimowych X-Games, jest bohaterem nowego serialu dokumentalnego od stacji HBO Max, nazwanej wymownie Shaun White: Król snowboardingu. Stworzony przez Shaula Schwarza i Christinę Clusiau serial jest kroniką drogi wspomnianego White’a od dzieciaka z chorobą serca do jednego z najlepszych, najbardziej zasłużonych snowboardzistów wszech czasów.

Formalnie mówiąc, serial ten jest zgodny z formułą dokumentu skupionego wokół jednej, jakże barwnej postaci. Złożony został zarówno z teraźniejszych materiałów prezentujących Shauna dzisiaj, jak i archiwalnych nagrań i zdjęć, które ukazują ogrom tytanicznej pracy w popularyzacje oraz rozwój dziedziny sportu, jaką jest snowboarding. Wszystko to okraszone jest obowiązkowymi wypowiedziami rodziny, bliskich głównego bohatera oraz jego samego. Każdy z czterech godzinnych odcinków to fascynująca podróż przez życie pełne determinacji, pasji oraz chęci przekraczania wytyczonych przez samego siebie granic.

Nie mogę być obiektywny, bo jakkolwiek to nie zabrzmi dziwacznie, Shaun White był i jest ważną częścią mojego życia. To z jego playlistą jechałem na stok, to na jego występy na różnych zawodach zarywałem nocki. Dlatego też jego historię, choć w dużej części mi już znaną, śledziłem z zapartym tchem. Czy dla innych będzie ona równie ciekawa? Jeśli ktoś nigdy nie był wkręcony w snowboard, kariera White’a może okazać się dość nudna. Mało w niej porażek, a raczej jest to pasmo coraz to większych sukcesów. Oprócz niezbyt udanego przejazdu w Sochi praktycznie wszystko szło po jego myśli.

A ludzie raczej siadając do serialu lub filmu dokumentalnego, oczekują łez, tragedii i ludzkiej ułomności. Tutaj też były łzy, ale raczej szczęścia. Po pierwsze Shaun oprócz bycia chorobliwie wręcz pracowitym człowiekiem, jest po prostu spoko gościem. Ma swoje priorytety takie jak rodzina, które w końcu przejmują palmę pierwszeństwa ponad to, co dało mu wszystko, jazdę na desce. Oczy mokły mi samoczynnie nie dlatego, że ktoś zginął czy stał się kaleką, ale gość, który jest dla mnie inspiracją, kończy pewien etap życia na rzecz tego, by spokojnie poświęcić się bliskim. To przepiękne w swym humanistycznym wymiarze.

Wielu ludzi może nieco dziwić fakt, że w tak młodym wieku Shaun posiada, jakby nie było, pożegnalny serial dokumentalny, który stanowi podsumowanie jego całej kariery. Czy on na to zasługuje? Cóż, absolutnie tak! Oglądając serial, zobaczcie wiele elementów jego historii, które dowodzą, jak mozolnie pracował Shaun dla tytułu, którego jest teraz właścicielem. Od zderzenia się na ogromnej, drewnianej rampie do jazdy na deskorolce po upadek dzielący krwawo jego twarz, serial zawiera mocne szczegóły sportowej rywalizacji. W sumie nie spodziewałem się, że stan, w jakim znalazł się White po tej makabrycznej kontuzji, będzie nam pokazany z takimi szczegółami.

To ekscytujące, że twórcy serialu nie tylko postarali się nam ukazać zwycięstwa Shauna, ale także dodali do puli jego porażki, załamania, strach rodziny obserwującej zmagania syna i tym podobne, aby wrażenia z oglądania były autentyczne. Lokalizacje i prawdziwy materiał filmowy z olimpiady są wspaniałymi dodatkami dla wszystkich tych, którzy dalej uważają, że snowboard to picie piwa na stoku, zacieranie kolein na orczyku i drogie, za duże ciuchy.

Jak już wspomniałem, ciężko mi szczerze polecić komuś czy odradzić oglądanie Króla snowboardingu. To zwyczajnie dla mnie zbyt osobista podróż, która rezonuje ze mną na każdym poziomie. Od wspaniałego intro z symboliczną muzyką Dana Auerbacha, poprzez archwialne nagrania ukazujące młodego, rudego chłopaka na desce, po wieńczącą wszystko przemowę samego White’a, który odchodzi na sportową emeryturę. To wszystko część mnie, więc zamykając ten rozdział, minęła w moim życiu pewna epoka. I choć nowi riderzy latają wyżej i kręcą się szybciej, nikt nie ma na razie tak porywającej aury, jaką miał „Latający Pomidor”. Wyczekuję już zimy!

Oryginalny tytuł: Shaun White: The Last Run

Produkcja: USA, 2023

Dystrybucja w Polsce: hbomax.com

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *