Moonstalker (1989)

Trzaskające ognisko, straszna opowieść o lokalnym psychopacie, piwko w ręku i skąpo ubrane dziewczyny. Taki widok to wręcz nierozłączony element młodzieżowego kina siekanego, zwanego potocznie slasherem. Większość tych prostych historii rozgrywa się w okresie wakacyjnym, większość, bo opisywany tutaj Moonstalker Michaela O’Rourke z 1989 roku wyrywa się z tych ram, przenosząc znany schemat na skryte pod śniegiem leśne bezdroża i kempingi.

Film zaczyna się od klasycznego ujęcia zza drzew na balującą przy ognisku młodzież. Dwójka z dzieciaków znudzona tańcem przy trzaskających wesoło płomieniach udaje się do zaparkowanej niedaleko przyczepy kempingowej, by oddać się bardziej rozgrzewającej czynności. Ich poczynania śledzimy oczyma kogoś, kto ewidentnie czai się na młodych ludzi w mroku nocy. Drzwi kampera się zamykają, a przerażeni kochankowie zostają potraktowani siekierą.

Mija noc, a my poznajemy wesołą, jankeską rodzinkę, która domem na kółkach przemierza Amerykę. Zjeżdżają oni z autostrady i znajdując dogodne miejsce na biwak, rozpalają grilla z zamiarem smażenia pysznych burgerów. Mama, tata, syn i córka oraz ketchup Heinz na stole to wręcz idylliczny widok, który niejako gryzie się z chłodną atmosferą dookoła. Po jakimś czasie dołącza do nich podejrzany, starszy typ, który w obowiązkowej scenie przy ognisku straszy rodzinkę lokalną legendą. Kiedy wszyscy udają się na spoczynek, starzec spuszcza uwiązanego do łańcuchów i widocznie upośledzonego synalka, by ten pozbawił sąsiadów ich prawdziwego skarbu – mikrofalówki.

Moonstalker to nic innego jak do bólu schematyczny slasher rozgrywający się przez większą część czasu na skrytych w lesie i skutych mrozem parkingach dla przyczep kempingowych. Jeśli oczekujecie dekonstrukcji gatunku czy jakiekolwiek świeższego podejścia do tematu mordującego nastolatki psychola, to będzie zawiedzeni. Oprócz dziwnego, często dość konfundującego humoru, film ten nie ma ambicji bycia czymś więcej, aniżeli powtórką znanych schematów i motywów. Nawet ścieżka dźwiękowa do złudzenia przypomina aranżację Carpentera z jego Halloween (1978), a śledzący bohaterów wzrok zza drzew to totalna zrzynka z Piątku trzynastego (1980).

Najciekawiej w filmie O’Rourke prezentuje się tytułowy nocny prześladowca, który z początku swoich ekranowych wojaży potrafi autentycznie przestraszyć! Monstrualnej postury dzieciak upośledzony umysłowo, zamknięty w ciele dorosłego faceta, objuczony w łańcuchy i skryty za archaicznym kaftanem bezpieczeństwa przemierzający las z siekierą w dłoni to widok mrożący krew w żyłach. Szkoda tylko, że twórcy nie pociągnęli tego dalej i dość szybko przebierają swoją gwiazdę w standardowe ciuchy kowboja. Od tego momentu wygląda on tak, jakby miał zaraz wyciągnąć lasso i pogonić konie po swoim ranczo.

Podobnie jak w przypadku większości slasherów rozgrywających się w lesie (i na dodatek w śniegu), Moonstalker emanuje tą specyficzną aurą, którą uwielbiam. Może nie jest zbytnio trzymający w napięciu, zwłaszcza w późniejszych etapach trwania, ale przynajmniej ma atmosferę, nawet jeśli prawie zostaje zrujnowany przez jeden, mały szczegół. Przez większość trwania filmu w tle widać przejeżdżające samochody, które zdradzają, że ekipa wcale nie zaszła gdzieś głębiej w las, a jedynie zjechała z autostrady. To oczywiście pierdoła, ale cholernie wybija z klimatu, który sugeruje nam, że wszystko dzieje się w totalnej dziczy.

Jak na film niskobudżetowy przystało, Moonstalker oszczędza, na czym tylko się da, nawet na efektach specjalnych. Dlatego też większość morderstw odbywa się poza okiem kamery a my widzimy już fakty dokonane. A te w praktyce ograniczają się do jednej zdekapitowanej ofiary, pozbawionego nóg kadłubka (co wygląda mega zabawnie!) oraz największej, najbardziej imponującej sceny, w której nasz morderca czyni ze swych zdobyczy swoisty teatr kukiełek śpiewających przy ognisku. Dlatego też fani krwawych dokonań Jasona czy innego Micheaela będą się czuć zawiedzeni.

Moonstalker to dla mnie szczególnie przytulny, kojący slasher, który nie robi nic ponad nasze oczekiwania i jest to jak najbardziej OK. Wyobraź sobie, że zwijasz się w swoim ulubionym kocyku z dzieciństwa przy ciepłym kominku z gorącą czekoladą albo przypominasz sobie, jak tata zabierał Cię na zimowe ognisko do lasu, kiedy smażona kiełbasa smakowała jakoś tak inaczej. I właśnie taki jest ten film!

Oryginlny tytuł: Moonstalker

Produkcja: USA, 1989

Dystrybucja w Polsce: BRAK

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *