Egzamin końcowy (1981)

Kiedy ktoś zabiera się za nałogowe oglądanie slasherów z lat 70 i 80. zaczyna od tych najgłośniejszych, to proste. Piątek 13-tego (1980), Halloween (1978) czy Podpalenie (1981) to zawsze dobry wybór na niezobowiązujący seans, gdzie liczy się narzędzie zbrodni, ofiara i efektowne ich połączenie. Co jednak począć, gdy klasyka za nami a my dalej rządni jesteśmy ekranowej przemocy z ulubionej dekady większości dzisiejszych twórców filmów i seriali?

Idąc najprostszym tropem tych trzech wymienionych wyżej tytułów, łatwo trafić na Egzamin końcowy Jimmy’ego Hustona z 1981 roku. Nie jest to pod żadnym względem film tak sprawnie nakręcony, przemyślany i zwyczajnie dobry jak tamte, ale w moim sercu ma szczególne miejsce. Dlaczego? Postaram się to opisać w poniższej recenzji, która niestety zawierać będzie burzące poczucie zaskoczenia spoilery. Czytacie zatem na własną odpowiedzialność!

Nauka w Lanier College właśnie zbliża się ku końcowi, a zamieszkujący pobliskie osiedle akademickie uczniowie kłują w pocie czoła do finalnych egzaminów. Nauka i sporadyczne psoty jednego z uczelnianych bractw są tak absorbujące, że młodzi ludzie początkowo nie zauważają śmiertelnego zagrożenia, które zaczyna wyłapywać kolejne ofiary na terenie kampusu. Na teren placówki wdarł się tajemniczy morderca, który sprawi, że wielu nie będzie nawet miało okazji podejść do matury…

Brzmi wyświechtanie co nie? Pod każdym względem Egzamin końcowy to stereotypowy do bólu slasher, wyróżniający się jednak jednym, ciekawym zabiegiem. W przeciwieństwie do innych mu podobnych, ten nie ubiera swoje mordercy w żadną historię. Nie wiemy kim jest, jak się nazywa czy co napędza jego morderczy szał. Nie nosi żadnej maski, to po prostu zwykły facet, który z nożem w ręku poluje w ciasnych korytarzach czy włamuje się do akademickich mieszkań, mordując wszystkich, których napotka.

I pamiętam, jakie wrażenie zrobiło na mnie to, że twórcy zamiast mutanta w fantazyjnej masce wykorzystali po prostu zwykłego faceta. Ba, nawet nie starają się zbytnio skrywać jego twarzy poprzez sprytną zabawę kamerą, pokazując nam jego oblicze praktycznie od samego początku! To po prostu seryjny morderca, który przypadkiem lub nie, wybrał akurat Lanier College na miejsce spełnienia swoich krwawych potrzeb. I dla mnie jest to cholernie przerażające, w końcu jak wiemy z późniejszego Krzyku (1996) Wesa Cravena, nie ma nic straszniejszego, niż zbrodnia bez motywu.

Oczywiście, dla wielu fanów kina grozy zrezygnowanie z tożsamości i motywacji „tego złego” może działać jako poważny minus, nie mniej niż reszta stereotypowych i płytkich do bólu postaci. Choć scenariusz zaskoczył mnie swoim innowacyjnym podejściem do postaci killera – choć podobny zabieg wykorzystał wcześniej Bob Clark w swoich Czarnych świętach (1974) – to pod każdym innym względem jest już nieco gorzej. Mięsem rzuconym pod nóż jest, a jakże, mięśniak, głupawa blondynka, nerd i final girl. Ale to przecież nie oni są tutaj najważniejsi.

Jeśli spodziewacie się hektolitrów krwi wylewających się z każdej szafki na szkolnym korytarzu, to tutaj też muszę Was rozczarować. Egzamin końcowy to slasher stawiający bardziej na atmosferę i suspens niż szokujące sceny szlachtowania dziatwy. Co ciekawe, zanim któryś z tych papierowych bohaterów spotka się ze swoim nieuniknionym losem, my jako widzowie dostajemy zaskakująco dużo czasu, aby się z nim lepiej zapoznać. Pomaga to w dalszym kibicowaniu i trzymaniu za nich kciuków, w końcu przez tyle czasu nawiązała się między nami jakaś więź.

Czy dziwi mnie zatem fakt, że Egzamin końcowy spotkał się z tak nieprzychylnym odbiorem i został zasypany kurzem gdzieś na wysypisku filmów zapomnianych? Wcale nie, przecież o wiele lepsze filmy spotykał podobny los – kazus Rituals (1977). A ten film oprócz spuszczenia na swojego antybohatera zasłony milczenia nie jest odkrywczy pod żadnym względem, a jego realizacja oscyluje gdzieś na granicy B i C klasy. Ale co tam, ja dalej będę go bronił i kochał miłością szczerą, w końcu szkolna miłość nie rdzewieje!

Oryginalny tytuł: Final Exam 

Produkcja: USA, 1981

Dystrybucja w Polsce: BRAK

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *