Gwiezdne wojny: Wizje (2021)

Gwiezdne wojny i tradycyjna sztuka Wschodu to coś, co bez problemu możemy postawić obok siebie. A co najważniejsze, nie powinniśmy się narazić na plucie jadem ze strony „tych prawdziwych” fanów marki! W końcu George Lucas inspirował się klasycznym etosem Samuraja kreując tajemniczą kastę rycerzy Jedi, a ikoniczny Lord Vader nosi hełm do złudzenia przypominający ten z czasów feudalnej Japonii. Nic więc dziwnego, że otwierając nowy rozdział w historii Star Wars, Disney oddał franczyzę w ręce twórców anime – japońskiej animacji.

Ale jednak jestem osobą, która może jako ostatnia wypowiadać się na temat anime, gdyż mam na jego temat wiedzę praktycznie zerową. Wiem tylko, że w temacie japońskiej kreski jestem strasznym oldskoolowcem, który ceni sobie ręcznie rysowane epopeje pokroju Akiry (1988), Ghost in the Shell (1995) czy serialu Neon Genesis Evangelion (1995-1996) ponad nowe, wymuskane w komputerze bajania. Dlatego też już estetycznie nie podeszły mi wszystkie z 9 składających się na serial epizody.

„The Twins”, prod. Trigger

Na całe szczęście Visons nie stanowi żadnego kanonu i jest tylko takim dodatkiem dla fanów, który można sobie ot tak obejrzeć. Tak naprawdę tylko jeden odcinek kręci się wokół postaci znanych z sagi, w którym bohaterowie przed obliczem samego Jabby muszą odstawić… rockowy koncert! Na takie głupotki musimy być jednak przygotowani, zasiadając do tej pozycji. Prym wiedzie tutaj The Twins. Historia bliźniaków podzielonych przez Moc otwiera nóż każdego ortodoksa, bo przecież jak to tak gadać w próżni i rozcinać mieczem kadłuby statków lecących w nadprzestrzeni?!

Podobnie sprawa ma się z odcinkiem T0-B1, który na gwiezdnowojenną modłę opowiada klasyczną baśń o Pinokio. Ale jeśli mamy z tyłu głowy, że jest to jedynie fantazja – tytułowa wizja twórcy – to otrzymamy naprawdę sympatyczną historię o uroczym robocie, który marzy o zostaniu prawdziwym Jedi. To również jeden z tych epizodów, które najmocniej prezentuje wszechobecny praktycznie motyw ekologii. Drugim jest już o wiele dojrzalsze The Village Bride, które w fajny sposób rozwija koncepcję tak zwanej „Żywej Mocy” zaprezentowanej nam w Ostanim Jedi (2017).

Laur najlepszego epizodu moim zdaniem należy do The Elder od studia Trigger – tego, które odpowiada za bombastyczne The Twins. Odcinek ten spokojnie mógłby znaleźć się w głównym kanonie i stanowi bardzo fajny i prześliczny wstęp do pompowanych teraz czasów Wielkiej Republiki. Naprawdę, kreska przypomina tutaj filmy studia Ghibli, zwłaszcza prowincjonalne pejzaże z Mój sąsiad Totoro (1988). Oczywiście historia przedstawiona jest w najlepszych słowach nijaka, ot walka dwóch dobrych Jedi z mrocznym Sithem o aparycji Dalajlamy.

Ten sam case przypisać możemy otwierającemu serial The Duel, który pod interesującą oprawą skrywa prostą potyczkę dobrego ze złą. I wiem, że animacja nie jest w tym przypadku czymś aż tak niezwykłym, bo pod czarnobiałą kreską czai się CGI, to podobało mi się, jak zrównano świat Gwiezdnych wojen z feudalną Japonią. To chyba epizod, który najbardziej bierze sobie do serca inspirację Lucasa przy tworzeniu oryginalnej trylogii. Nie mogę również nie wspomnieć o Lop i Ocho, odcinku, który spodoba się wszystkim fanom postaci z uszami i ogonami. Jeśli jest to dla Was nie do przełknięcia, to dajcie szansę chociaż przypowieści.

„The Duel”, prod. Kamikaze Douga

O dwóch epizodach, które stanowią u mnie ścisłe podium, nie będę za bardzo mówił, bo spoilerem mógłbym popsuć Wam zabawę. Powiem tylko, że ostatni, Akakiri, przywodzi na myśl moją ulubioną kreskówkę Samuraj Jack (2001-2017). Jest to również jedyny odcinek, który posiada naprawdę mroczne i pesymistyczne zakończenie, a to miła odmiana po tych wszystkich „heppyendach”.

Jak już wspomniałem, Wizje znajdują się dalece poza kanonem Star Wars, jednak dają nadzieję, że twórcy głównej historii w przyszłości będą mieć odwagę eksplorować nowe i odważne pomysły! Bo Gwiezdne Wojny to coś więcej niż Luke Skywalker, Leia czy obrady międzygalaktycznego senatu, to przede wszystkim nieskrępowana niczym wyobraźnia, która tutaj eksploduje feriom barw i pomysłów. I ja jestem zdecydowanie na tak, dając takim projektom z miejsca zielone światło. Nie wszystko tutaj oczywiście mi się podobało, ale też nie musiało. No i Star Wars nigdy nie wyglądały tak pięknie w postaci animacji, nawet wtedy, kiedy zabierał się za nie Genndy Tartakovsky.

Oryginalny tytuł: Star Wars: Visions

Produkcja: Japonia, 2021

Dystrybucja w Polsce: BRAK

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *