Bestie (2022)

Tarcie na linii obcy-autochton to schemat znany chyba od czasów, kiedy ludzie jako gatunek zaczęli prowadzić osiadły tryb życia. Nic więc dziwnego, że pierwotna potrzeba walki o swój kawałek ziemi tak mocno weszła do świata sztuki, inspirując zarówno tych aspirujących do miana awangardy, jak i tych, którzy eksploatowali ją w potrzebie zarobienia kilku groszy. Gdzie w tym spektrum usadowić Bestie Rodrigo Sorogoyena? Raczej w tej części bardziej ambitnej.

Kanwą dla wydarzeń opowiadanych w filmie jest prawdziwa tragedia, jaka spotkała holenderską parę Martina Verfonderna i Margo Pool. Ale my nie o tym, bo nasi bohaterowie to pięćdziesięcioparoletnie, francuskie małżeństwo Antoine i Olgi, które przeprowadziło się do Galicji w poszukiwaniu nowego początku. Zamiast tego znajdują jedynie wrogość i trudności, niewygodny portret codziennego zła, tym bardziej przerażający, że prawdziwy.

Antoine (w tej roli Denis Ménochet, krzepki mężczyzna przypominający niedźwiedzia) kupuje skromną działkę na zielonym zboczu, przekształcając rozpadający się kamienny domek w coś na tyle przytulnego, że można go nazwać domem. On i Olga (Marina Foïs), są w pełni przygotowani, aby stawić czoła wyzwaniom związanym z uprawą roślin na tak bezlitosnej glebie. Jedyne na co nie są przygotowani, to niechęć ich ksenofobicznych sąsiadów, 52-letniego Xana (Luis Zahera) i jego brata Lorena (Diego Anido).

Ta dwójka mieszkała w tym samym miejscu przez całe życie i nie tolerowała obcych, którzy przychodzą i mają odwagę coś zmieniać. Albo nie zmieniać, zależnie od przypadku, ponieważ Antoine oddaje decydujący głos, który uniemożliwia instalację turbin wiatrowych, uniemożliwiając biednym braciom łatwą wypłatę dość sporej ilości gotówki. Dlatego też niczym dzikie zwierzęta bracia symbolicznie znaczą swoje terytorium, oddając mocz na fotele naszych bohaterów, coraz mocniej i brutalniej dając im do zrozumienia, że nie są tutaj mile widziani. Z biegiem czasu konflikt ten oczywiście eksaluje.

Bestie w swoim dość obszernym czasie trwania, bo to ponad dwie godziny, robią jedną rzecz w absolutnie fantastyczny sposób, nie tracą napięcia i charakteru. Wszystkie te przepychanki sąsdziedzkie to punkt wyjścia do kilku scen, których niepowstydziłoby się rasowe kino gatunku, zbliżając się do takich klasyków, jak choćby kultowe Uwolnienie (1972) Boormana. Bez zbędnych spoilerów, w pewnym momencie historii na pierwszy plan wychodzi postać grana przez Foïs i tym razem filmowi bliżej do wybitnych Trzech billboardów za Ebbing, Missouri (2017). To chyba dobre tropy, które świadczą o odwadze twórcy w ukazaniu swojej opowieści. Choć ta nie wyzbywa się swojego osobliwego, europejskiego stylu.

To rodzaj horroru, bo nie boję się tak nazywać Bestii, który osadzony jest mocno w miejskich wyobrażeniach o życiu na wsi jako uwsteczniającym,  nawet wsobnym lub upośledzonym umysłowo, oraz w obawach przed nieznanym. Jednak Sorogoyen sytuuje będący w centrum filmu konflikt w zewnętrznym wyzwalaczu, farmie wiatrowej, jednocześnie ujawniając złożoność wykluczenia społecznego i ekonomicznego, czyli patologii rzadko goszczącej na dużym ekranie. Może to dlatego, że w końcu jest to najbardziej powszechny rodzaj wykluczenia, na który nijako wszyscy przyzwalamy, żyjąc w późnym kapitalizmie.  Ale to tylko moje fantazje, bo Bestie tylko rzucają tropy, same nie opowiadając się po żadnej ze stron.

No i Bestie to również produkcja, która nie bez powodu urzeka i cieszy się Hiszpanią. Kawałek ziemi, jaki widzimy w filmie, jest zarówno egzotyczny, jak i niebywale swojski z perspektywy prowincjonalnego Polaka. Naprawdę, oglądając spędzane z pola krowy w deszczowy dzień, zalane brązowymi liśćmi sady i szklarnie przy szutrowej drodze czułem się nieco jako w domu. Historia rozgrywa się w świecie przyrody i skupia się na nim. Choć naprawdę wybitne aktorstwo stara się konkurować z wdziękiem konkurować z główną gwiazdą filmu – Naturą.

Kulminująca scena filmu jest nieprzyjemna, ale i niezbędna, na wzór niezapomnianej sekwencji z Nieodwracalnych (2002). Choć historia kontrastuje z dwiema kulturami i mentalnościami, które można rozsądnie argumentować, centralny konflikt nie ma moralnej niejednoznaczności. Po jednej stronie jest zło, które zakorzeniło się w społeczności w sposób trudny do usunięcia. Druga strona w konflikcie jest dobroduszna i konstruktywna, nawet jeśli arogancka i niezdarna w tym, jak wkraczają w obcą kulturę. Bo nawet jeśli trącimy trochę opryskliwością, mamy prawo żyć tak, jak żyjemy i robić to, co chcemy.

Oryginalny tytuł: As bestas

Produkcja: Hiszpania/Francja, 2022

Dystrybucja w Polsce: Aurora Films

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *