V/H/S (2012)

Pamiętam, że pierwszy seans V/H/S w okolicach jego premiery był dla młodego ja niczym objawienie. W końcu ktoś wziął uwielbianą wtedy przeze mnie, dziecko The Blair Witch Project (1999) i [REC] (2007), formułę found-footage i odpinając kreatywne lejce, zrobił antologię horroru taką, jaką być powinna – pomysłową, świeżą, straszną, śmieszną i odpychającą swą estetyką.

Oglądając go dziś, po ponad 10 latach od pierwszej emisji, podtrzymuje w pełni swoje zdanie, że jest to dla fanów kina grozy rzecz fenomenalna. To fantastyczny przekrój przez praktycznie całą popkulturę grozy, od opowieści o nawiedzonych domach, slasherów, mrocznych kryminałów, na brutalnych historiach o mitycznych potworach kończąc. Oczywiście po tylu latach niektóre z zaprezentowanych tutaj historii mogą nieco trącić myszką, ale wciąż uważam, że jako całość broni się w zasadzie jedną ręką.

Najgorzej w zasadzie wypada spoiwo między kolejnymi epizodami, czyli historia o grupce lokalnych chuliganów, którzy uzbrojeni w kamery video włamują się do willi pewnego bogatego typa, by wykraść mu konkretną taśmę z filmem. W środku czekają ich puste pomieszczenia zawalone stosami kaset VHS oraz pokój z kineskopowymi ekranami i odtwarzaczami. Od tego momentu wraz z nimi będziemy oglądać kolejne, przerażające oblicza grozy zarejestrowane na analogowym nośniku.

Zacznę jednak od moich dwóch ulubionych historii składających się na całość V/H/S. Absolutnym topem jest dla mnie pierwsza z etiud, Amateur Night w reżyserii Davida Brucknera. Coś, co zaczyna się jak standardowy film z melanżu nakręcony ukrytą kamerą, zamienia się w prawdziwy koszmar, kiedy przyprowadzona do hotelowego pokoju dziewczyna okazuje się… najprawdziwszą harpią! To może nic przewrotnego, bo takich filmów widzieliśmy już wiele, ale wplecenie właśnie wątków stricte mitologicznych sprawia, że segment ten chłonie się z czystą przyjemnością.

Drugą z historii, które zostały w mojej pamięci pewnie do końca życia, jest Second Honeymoon popularnego dziś Ti Westa. To już etiuda bardziej kameralna, stonowana i na tle pozostałych, dość długa. Bez zdradzania szczegółów, bo to na tyle dobra produkcja, że ci, którzy jej jakimś cudem nie widzieli, niech się zaskoczą, to jedna z najbardziej niekomfortowych rzeczy, jakie widziałem na ekranie kiedykolwiek. Ale ja też daleki jestem od podobnych motywów, więc efekt szoku był tutaj naturalny.

Pozostałe historyjki może nieco odstają, ale i tak są piekielnie dobre! Może tylko ta, w której klasyczny slasher zostaje zaadoptowany do formuły found footage, może okazać się dla wielu najsłabszym ogniwem V/H/S. Ja jednak po namyśleniu się, że jest to w zasadzie zgrywa z całej formuły i definiującej ją serii filmów Piątek 13-tego, doszedłem do wniosku, że nie jest to takie złe, jak zawsze sądziłem. Ale to może po prostu moje różowe okulary, które założyłem na powtórny seans.

Wciąż jestem jednak pod wrażeniem, jak twórcom udało zachować się tę brudną estetykę styranej kasety VHS, która jest integralną częścią produkcji. To nie jest filtr wrzucony tylko po to, by popłynąć z panującą modą, więc wszystkie zakłócenia, nierówności, błędy w dźwięku i montażu przyjmuje się naturalnie jako dobrodziejstwo inwentarza. Ze wszystkich elementów filmu wydziera taki bród, który podkręca wrażenie z czymś naprawdę znalezionym w obskurnej piwnicy jakiegoś zboczeńca. Choć niektóre etiudy uciekają od tej stylistyki, tak jako całość spaja się to w naprawdę spójną całość. Myślę, że w dobie dzisiejszej mody na ciemne zakamarki internetu, film ten miałby większy impakt.

Dosyć już jednak tego słodzenia, bo powtórny seans V/H/S pozostawił mnie tylko z apetytem, aby powtórzyć sobie całą serię! Z tego, co pamiętam, a pamięć mam dobrą, dwójka była jeszcze lepsza, choć porzucała już nieco tę glitchowatą stylistykę startej taśmy video. Czy warto dziś wrócić do tego tytułu? Warto, nawet jeśli macie już go za sobą, to wciąż na tyle kompetentna rozrywka, że można ją spokojnie powtarzać cyklicznie co kilka lat. Ja jestem totalnym fanem, więc nie będę tutaj obiektywny. A jeśli nie widzieliście jeszcze, to zazdroszczę, czeka Was cały stos kaset wypełnionych czystą zabawą!

Oryginalny tytuł: V/H/S

Produkcja: USA, 2012

Dystrybucja w Polsce: BRAK

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *