Bracia ze stali (2023)

Amerykańska odmiana wrestlingu, zwana u nas dawniej wolnoamerykanką, należy do jednych z bardziej popularnych sportów w Stanach Zjednoczonych. Obok drużynowych rozgrywek wielkich lig to właśnie zapasy w ringu przyciągają największą publiczność przed telewizory. Jest tak już od wielu dekad. W innych częściach globu zabawa ta posiada wciąż raczej status ciekawostki niż prawdziwej rywalizacji, zwłaszcza że panuje ogólna opinia, iż walki są ustawiane.

Niemniej jednak, aby uprawiać tę dyscyplinę, potrzebna jest świetna kondycja, siła oraz wytrzymałość. Nawet jeśli współczesne zawody wyglądają na mocno reżyserowane, to w dawnych czasach zawodnicy nie przebierali w środkach i nieraz na arenie można było nawet zobaczyć prawdziwą krew. Pamiętam dobrze jak w latach 90., sam fascynowałem się wrestlingiem, który trzeba przyznać, stanowi ekscytującą formę odskoczni. Byłem jednak zbyt młody, by widzieć w akcji słynny klan Von Erichów, którzy przestali walczyć na początku wspomnianej dekady. Istnieje jednak obecnie dobra okazja do nadrobienia tej zaległości w postaci biograficznego dramatu Bracia ze stali, który właśnie wszedł na ekrany naszych kin.

Film jest epicką opowieścią o losach rodziny Von Erich. Głowa rodu Fritz (Holt McCallany) sam był aktywnym wrestlerem więc kiedy rodzili mu się kolejni synowie, uczył ich zapaśniczego fachu. Jego wielkim marzeniem, jak również całej familii było zdobycie pasa mistrza świata. Ponieważ jemu nie udało się tego dokonać, namaścił na swoich następców synów. A miał ich sporo, bo aż czterech. Warto tutaj wspomnieć, że prawdziwy Fritz Von Erich miał w istocie pięciu synów, lecz reżyser podjął decyzję o nieuwzględnianiu w scenariuszu jednego z nich.

Głównym protagonistą uczyniony został Kevin (Zac Efron). To przede wszystkim jego oczami obserwujemy historię i jemu też poświęcono najwięcej ekranowego czasu. Bracia odnoszą początkowo same sukcesy, lecz szybko zaczynają też pojawiać się problemy. Z tego też względu do całego rodu przylgnęła łatka „przeklętych” i chociaż jego członkowie starają się nie zwracać uwagi na ten przydomek, to jednak wciąż borykać się muszą z kolejnymi tragediami.

Niefortunne wydarzenia, które dotykają Von Erichów, nie były dziełem przypadku, czy jak to mówił ich ojciec, woli bożej. Jeśli już można kogoś obwiniać o trudności, jakie napotykali, to właśnie jego. To on bowiem od dziecka narzucał na nich ogromną presję osiągnięcia sukcesu. Jego życiową misją było zdobycie sławy i pieniędzy, aby zapewnić rodzinie godny żywot. Wychowywał synów w duchu rywalizacji i kulcie tężyzny fizycznej. Był surowy, lecz sprawiedliwy. Nie było jednak w jego relacjach z dziećmi miejsca na bliskość, okazywanie słabości, czy też nieposłuszeństwa. Presja wyniku była tak wielka, że bracia żyli w ciągłym stresie.

Żeby móc sprostać oczekiwaniom ojca i otoczenia sięgali często po różne używki, nadwyrężając swoje wysportowane ciała. Wszystko ma jednak swoje granice i także oni mimo swojej siły, przegrywali ostatecznie walkę z rzeczywistością. Fritz od zawsze wmawiał im, że jeśli będą niezwyciężeni, to nic złego ich nie spotka. Niestety jak się okazało, sama krzepa i sprawność to za mało w obliczu emocjonalnych rozterek. Pomimo łączącej ich silnej więzi, członkowie klanu byli w istocie bardzo samotnymi ludźmi. W krytycznych momentach załamania nerwowego nie mogli liczyć na wsparcie rodziców, którzy zrzucali całą odpowiedzialność na swoje dzieci. Ich apodyktyczna postawa doprowadziła do wielu dramatów, niebędących tylko zrządzeniem losu, lecz konsekwencją braku czułości i zrozumienia dla bliskich.

Obraz Seana Durkina można określić jako typowy, hollywoodzki film biograficzny. Wszystko jest w nim zrealizowane niemal jak od linijki. Są wesołe początki, trudne przejścia, kryzysy i konflikty zakończone ostatecznym happy endem. Nie brakuje także montażu ze scenami treningów i walk, który ma na celu przyspieszenie fabuły. Reżyser w kilku fragmentach pokusił się o zastosowanie ciekawych technik filmowania jak rozmycie czy użycie czerni i bieli. Ogólnie jednak pozostał wierny standardom, a jego dzieło jest porządnym kawałkiem rzemiosła, pozbawionego jednak jakiegoś błysku.

Trzeba też uczciwie przyznać, że chociaż historia Von Erichów jest tragiczna, to seans nie wywołuje mocnych emocji, pozostawiając wielokrotnie widza obojętnym na ekranowe wydarzenia. Wcielający się w rolę Kevina, Zac Efron gra poprawnie tak jak reszta mało znanych nazwisk z obsady. Jednakże jego wygląd jest nieco groteskowy i wygląda on jak napompowana lalka w peruce. Nie jest to jednak wielka wada produkcji, która prezentuje równy poziom i jest na pewno ciekawą pozycję w nurcie biopiców. Ta skąpana w oparach testosteronu saga o walce z przeciwnościami, oferuje zbalansowaną rozrywkę nie tylko dla fanów sportu.

Oryginalny tytuł: The Iron Claw

Produkcja: USA, Wielka Brytania, 2023

Dystrybucja w Polsce: gutekfilm.pl

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *